Mama Mu spadła z sanek i sturlała się z górki. Przypominała teraz wielką śnieżną kulę z rogami. Zanosiła się od śmiechu. Pan Wrona stał z założonymi skrzydłami i spoglądał na nią surowym wzrokiem. - Wjechałaś we wszystkie tyczki slalomu - powiedział - W każdą jedną! - Muu, ale było super! - zaśmiała się Mama Mu. - A najbardziej super było, jak zleciałam. - Zrobił się ogromny rów - stwierdził Pan Wrona. - Mamo Mu, jesteś za gruba. - Też mi, muu. Wcale nie jestem za gruba. To śnieg jest za miękki.
- Cześć, Mamo Mu. Co się stało, że siedzisz w oborze w tak piękną pogodę?- Jestem kontuzjowana - powiedziałą Mama Mu słabym głosem.- Niech mnie pióra biją, co znów zmajstrowałaś?! - zawołał Pan Wrona. - Masz na czole wielgachnego guza!- Wiem, a zobacz tutaj! - powiedziała Mama Mu.- Kra! Brzuch cały plastrem zalepiony! Co się stało?!
- Popatrz, co zrobiłam - powiedziała Mama Mu. - Narwałam kwiatów, wyczyściłam okno, poodkurzałam. Nie zdarza się to każdej krowie. - Że niby co? - spytał Pan Wrona. - Żeby sprzątała - odparła Mama Mu. - Sprzątała!? - wykrzyknął Pan Wrona. - Niech mnie pióra biją! Pomachałaś trochę ogonem. I to nazywasz sprzątaniem? Wracam do domu! - Już? Do domu? - Kra! Właśnie sprzątam swoje wronie gniazdo.